Jestem w ciężkim okresie w ostatnich tygodniach. Dużo się dzieje różnych rzeczy, a moje wykresowe gapienie się w monitor nie przynosi wymarzonych efektów. Dlatego postanowiłem, że czas podjąć pewną męską decyzję. Nie mogę się wiecznie oszukiwać, bo gdybym jakiejkolwiek dziedzinie życia poświęcił tyle czasu, co wykresom, to przyniosło by to (prawdopodobnie) więcej pożytku. Mam taką tendencję, że lubię opisywać, co się ze mną działo i jak wspominałem w notatniku z grudnia 2024
4 grudnia
Nie mam zbyt radosnych myśli. W tym roku byłem blisko, ale coś mi nie wyszło ... między 1.01.2024 a 31.08.2024 koszty rachunku spadły poniżej 400zł.
nie było za dobrze. Właśnie zakończyłem rok 2024 na minusie i z kolejnym sporym bagażem negatywnych emocji - może lepiej powiedzieć niechcianych emocji. Natomiast co było tego się już nie wróci i mogę nad tym tym zbyt wiele lamentować, to nic już nie zmieni. Właśnie niedawno uświadomiłem sobie, że wiele też czasu poświęciłem na opisywanie jak wiele błędów popełniłem. Jednak nadal z jakiejś nie znanej mi przyczyny nie potrafiłem wyciągać z nich wniosków i próbować jakoś temu zaradzić. Tak pisałem w styczniu 2020 roku:
Bardzo bym chciał aby kontakt z rynkiem był naturalny i nie przeszkadzał w życiu prywatnym. Cokolwiek uczynię i postanowię winno być zgodne z tym co już wiem oraz wspierać moje życie osobiste. Trwam w tym już zbyt długo. To będzie trudne wybrać tylko wyższe interwały, a bardziej to, co najlepiej dla mnie pasuje, bo tak pokazuje doświadczenie. Szkoda czasu na kolejne próby i warianty.Po prostu odpuścić to, co zabiera mi czas i energię, a nie daje rezultatów oraz rozprasza.
Minęło 5 lat od tych słów, a mnie nie pozostaje nic innego jak się z tym zgodzić (może nie całkowicie), tylko co z tego jeśli nadal ... trwam w marazmie?!? Mam jednak wrażenie, że te kolejne doświadczenia rynkowe czegoś mnie jednak uczą. Czuję, że coś się zmienia i odbieram czasami tę zmianę pozytywnie.
Natomiast jak do tej pory to, co robiłem nie wystarczyło. Tak 20 grudnia trafiłem na kanał YT dokładnie ten filmik - Droga Tradera. Później oglądałem kilka innych nagrań tego autora i pomyślałem - może warto jeszcze spróbować. Przekonało mnie to, że autor dokładnie opowiada o tym co ja sam przeżywam. To właśnie mnie gdzieś przyciągało, że słyszę jak się czuję i w czym tkwię.
Jak pisałem mam jakiś problem ze zdrowiem Jestem-chory-i-kilka-sow-o-medytacji natomiast żadne badanie nie wskazało na co może być przyczyną. Obecnie według standardowych badań, które mogę wykonać fizycznie u mnie jest wszystko względnie poprawnie. Jednak w głowie często działy się różne burze i przeciążenia nazwałby je emocjonalne. Dlatego postanowiłem coś z tym zrobić. Na pewno część z tych emocjonalnych rzeczy i stanów bierze się z tego, że nie poprawnie uczyłem się pracy z wykresami. Właściwie na każdym kroku to potwierdzam swoimi wypowiedziami. Trudno mi tak obiektywnie ocenić jaki to jest procent, ale myślę, że może to być 50% i więcej w zależności od zaangażowania finansowego. Czyli potwierdzam fakt, że zły kontakt z rynkiem może doprowadzić nie tylko do ruiny finansowej, ale również zdrowotnej.
Paradoksem tej całej sytuacji jest to, że sam w czasach TylkoPriceAction o tym pisałem. Pisałem, że rynek i mój brak przygotowania będą mnie po prostu niszczyć. Teraz też wiem, że trwam w takim zamkniętym kole-pętli - Strach - Nadzieja - Chciwość lub Złość/Frustracja - Nadzieja - Bezsilność/Paraliż, a konsekwencją tego powtarzającego się cyklu jest brak radości i szczęścia. Gonię za tym czego nie umiem złapać.
Ostatni rok może ciut dłużej, to również odzieranie mnie z marzenia stania się bardziej niezależnym finansowo i możliwością pracy w inny sposób niż dzieje się to na etacie np. po 8 godzin. Wreszcie też może spadły mi te różowe okulary z oczu, że tylko dzięki mojemu zaangażowaniu czasu i pieniędzy wreszcie mi się uda zrobić pierwszy krok, a później kolejne by osiągnąć pewne stawiane sobie cele.
Tak stanąłem na rozdrożu i nie bardzo wiem, którą drogą mam iść? Jednak od napisania tego wstępu minęło kilka miesięcy w których podjąłem kilka kroków. Jeszcze w grudniu 2024 postanowiłem, że złożę wypowiedzenie umowy o pracę. Jednym z czynników mojego zdrowia psychicznego było duże zaangażowania w pracy, które znacznie przekraczało moje granice wytrzymałości. Jestem człowiekiem pracowitym i zaangażowanym w rzeczy, które dzieją się w pracy. Jak pokazało mi badanie Gallupa, które wykonałem w styczniu 2025 posiadam talent nazwany współzależność.
Potrzebuje budowania relacji by czuć się dobrze w miejscu w którym pracuję. O ile pracowałem w fajnym zespole, to atmosfera w pracy wynikająca z zewnętrznych czynników czasami była zła. Dodatkowo czasami miałem wrażenie, że poszczególne działy/komórki między sobą nie współpracują tylko mają swoje oddzielne zadania i trudno jest działać wspólnymi siłami i zdarzają się niepotrzebne przepychanki. Nie chcę tutaj opisywać całej mojej zawodowej sytuacji, ale po prostu czułem się za bardzo przeciążony. Odpowiedzialność, która na mnie spoczywała w mojej ocenie była za duża oraz dodatkowo zdarzały się sytuacje, które utwierdziły mnie w przekonaniu, że mnie to przerasta.
Jak słusznie podsumował mój kolega - praca jest dla mnie, a nie ja jestem dla pracy.
Ponieważ obowiązywał mnie trzymiesięczny okres wypowiedzenia umowy, to pomyślałem, że tyle właśnie mam czasu na ogarnięcie się na rynku i sprawdzenie, czy to w ogóle ma sens? Gdy pojawia się nowe otwarcie, to pojawiają się również pozytywne myśli z tym związane, że może się uda. Niestety nie miałem odpowiedniego zaplecza dodatkowych środków na ten czas, tak żebym mógł opłacić wszystkie rachunki. To nie tak, że nie miałem jakiś oszczędności, ale w moim przekonaniu mogłoby być ich trochę więcej. Ogólny plan był prosty by do 1 kwietnia regularnie coś odkładać z nadwyżek finansowych. Jednak na planie i w marzeniach zawsze to ładnie wygląda - wszystko się spina, a rzeczywistość - życie weryfikuje to czasami dość brutalnie.
31 marca zakończyłam oficjalnie pracę na etacie. Przy okazji dowiedziałem się, że 18 lat wcześniej 1 marca 2007 roku zacząłem swoją pierwszą pracę i tak bez żadnej przerwy udało mi się osiągnąć pełnoletność 😂. W kwietniu wpłynęła ostatnia wypłata, a ja mogłem, a przynajmniej miałem taką nadzieję zacząć wspinaczkę po rynkowej drabinie do nieba.
Niestety przez pierwszy kwartał 2025 nie udało mi się wypracować odpowiedniej przewagi na rynku. Życie brutalnie zweryfikowało moje plany. Czy gdyby komuś z Was zaprezentować taki wykres krzywej kapitału, to pozytywnie patrzylibyście na ewentualne rezultaty takiej inwestycji?To nie tak, że nic mi się nie udawało, ale byłem w takiej sinusoidzie. Coś się udało, coś spieprzyłem, coś się udało i znowu coś spieprzyłem.
Jak widać, na obu slajdach był taki moment na początku marca 2025, że już witam się z gąską, ale mi uciekła. Można by rzec mozolnie wdrapywałem się na szczyt a później z niego zjechałem jak na sankach do punktu startu lub jeszcze niżej.Moja psychika nie była w najlepszej formie i przy takich wynikach trudno mi było patrzeć pozytywnie w przyszłość, ale z jakiegoś powodu nadzieja nadal się tliła. Nie chciałbym też za bardzo wchodzić w moje relacje małżeńskie i rodzinne, bo chyba musiałbym napisać osobną książkę na ten temat - powiem tylko było bardzo, bardzo ciężko. Mnie również dobijała świadomość zmarnowanego czasu. Jednak jedno było pewne i to mnie mega determinowało - chcę zakończyć ten temat i być w przekonaniu że zrobiłem wszystko, co mogłem!!!
Byłem również u psychologa gdzie dowiedziałem się, że ogólnie jestem zdrowy i mega świadomy tego, co się ze mną dzieję, ale mam nie zamknięte sprawy, które mnie determinują i zarazem blokują by iść dalej. Po tej rozmowie plan zakładał, że spróbuję przeciągnąć moje wypowiedzenie o kolejne 3 miesiące do 30 czerwca by mieć pewne zabezpieczenie finansowe i czas na zastanowienie się, co dalej? Jednak życie potoczyło się inaczej, bo ostatecznie 2 tygodnie przed końcem marca byłem już w domu i starałem się walczyć sam ze sobą.
Nie był to czas jedynie zmagań rynkowych, bo postanowiłem też popracować nad swoim podwyższonym cholesterolem. Właściwie od 4 lat jego wartość jest powyżej dopuszczalnej wartości 190 (mówię o całkowitym cholesterolu). Dla tych, co się trochę orientują dopowiem, że trójglicerydy mam w normie i nie jestem w grupie ryzyka, ale w takim razie skąd u mnie wartość 269 mg/dl, a cholesterol LDL - 195mg/dl - w notatce do tego wyniku jest informacja: "Wynik może wskazywać na ciężką dyslipidemię. Konieczna pilna konsultacja lekarska". Badanie przeprowadziłem w styczniu 2025.
W pierwszej kolejność postanowiłem odstawić węglowodany proste, czyli cukier. Starałem się nie jeść słodyczy. Akurat z pomocą przyszedł mi okres Wielkiego Postu. Jednak gdzieś pod koniec marca trafiłem na kanał Braci Rodzeń - TE PRODUKTY SPRAWIĄ, ŻE ODZYSKASZ ZDROWIE I CHĘĆ ŻYCIA. Tak postanowiłem zrobić na sobie test i przestałem jeść chleb i niepotrzebne węglowodany. W tym wypadku nie jestem radykalnym keto, a raczej testerem swojego organizmu. Główny mój powód do pracy nad zdrowiem jest obniżenie cholesterolu. Miałem taką tezę, że wysoki poziom cholesterolu jest powiązany ze stresem, który jest hormonem i potrzebuje paliwa, którym jest cholesterol. Ogólnie polecam ten kanał, bo pokazuje gdzie można szukać przyczyn nadwagi i złego odżywiania, a przy tym daje pewne konkretne informacje, co można z tym zrobić.
Wracają do wykresów emocjonalny rollercoster trwał i nie pozwalał mi ugruntować się w przekonaniu w tym co robię.
Wprawdzie kwiecień udało się zakończyć na plusie, ale główna zasługa to jedna pozycja na GBPUSD, którą trzymałem od stycznia (GBPUSD - 1200 pipsow). Takie zagrania pokazują mi, że potrafię, ale potrzeba też pewnej regularności, bo od czasu do czasu rynek da możliwość ustrzelenia złotej kury.Jednak 28 kwietnia popełniłem błąd na DAX, który spowodował, że znowu znalazłem się pod kreską.Pozwolę sobie zażartować z siebie i zapytać jaki mamy trend na tym wykresie 😉? Jednak o dziwno dzień 28 kwietnia spowodował, coś dla mnie niewytłumaczalnego jakby stał się Cud. Jednak najpierw chciałbym powrócić do przeszłości i pewnej mojej tezy.
Nie musząc chodzić do pracy zacząłem od chodzenia rano na Mszę Świętą. Były takie tygodnie, że udawało mi się być codziennie. Udało mi się też opanować pewien swój sposób porannej modlitwy, który wszedł mi w krew. Budowało mnie to i dawało coraz więcej światła na to, co mógłbym jeszcze robić w życiu. Od dość już długiego czasu staram się otwierać na to, co daje życie. Właściwie od rekolekcji w Jarosławiu na których byłem z rodzinką w wakacje 2021 roku. Wtedy to ksiądz Piekiełko podarował nam wszystkim uczestniczącym rodzinom obrazek przez siebie narysowany w którym Pan Jezus stoi przed drzwiami i puka - my mamy się tylko otworzyć na to, co chce nam dać i wpuścić Go do naszego życia.
Dlatego tak sobie myślę, że może bym mógł przejść na kolejny poziom w jednej dziedzinie, to muszę znaleźć się pod ścianą. Może taką ścianą jest obecnie brak pracy. Bo będą pod ścianą pracuję lepiej. Oczywiście wolałbym nie zawsze musieć być pod ścianą by się rozwijać, ale może są takie obszary/dziedziny w których bycie pod ścianą pomaga? W maju udało mi się po ponad dwóch miesiącach "siedzenia w domu" wypracować odpowiedni zysk, który wystarczy na opłacenie rachunków.
Stanie w miejscu, zbyt długie oczekiwanie, odbiera siły potrzebne do tego, żeby działać. Dlatego bój się i rób. Mimo wszystko! Bój się, ale działaj!
Na koniec jeśli możesz to pomóż Ignasiowi: Mój młodszy synek, Ignaś, choruje na DMD – dystrofię mięśniową Duchenne’a. Mnie udało się wpłacić trochę, a tak sobie pomyślałem, że na wyborach było ok 21 milionów ludzi - wystarczyło by od każdej osoby pobrać 20 groszy by uzbierać 4,2 miliona złotych......
Komentarze
Prześlij komentarz