Nadzieja na coś więcej i moje ...

Od czerwca mam problem z regularnym przeglądaniem wykresów. Fakt, że od 3 lat, a dokładnie od czarnego łabędzie we wrześniu 2019 nie potrafię określić, czego właściwie szukam? Nawet już w 2018 roku zacząłem różnych kombinacji, ale wtedy udało mi się ochronić realny dostępny kapitał - PodsumowanieRoku2018

Próbowałem różnych technik spekulacji/inwestowania, ale za każdym razem nie udało mi się przebrnąć przez dłuższy czas przy jednej z technik i sprawdzić czy na pewno nie mógłbym osiągnąć ciekawych rezultatów?! Nie wiem ile już razy pisałem o tym, oraz ile ten cały okres pochłoną mojego wolnego i często zmarnowanego czasu? Jednak jest jakaś siła (nie wiem czy to nałóg, czy inne przyzwyczajenie, a może już rutyna), która budzi we mnie od czasu do czasu nadzieję, że może tym razem się uda i będzie inaczej.

Tylko zastanawiam się, co tak na prawdę ma się udać? Oczywistym jest dla mnie, że fajnie by było zarabiać więcej pieniędzy. Jednak zastanawiając się nad rolą pieniędzy w życiu mojej rodziny, to po za tym, że nie wiem jaka będzie wyglądała moja przyszłość jako emeryta, to jednak na dzień pisania tych słów uczciwie nie mam na co narzekać. Patrząc i obserwując, co udało się innym osoba w moim wieku, to faktycznie mógłbym powiedzieć, że są osoby, które tych pieniędzy mają więcej, ale też widać, że często okupują to większym zaangażowaniem czasu w to, by mieć więcej i osiągać większe sukcesy. Mógłbym tutaj napisać: nie ma nic za darmo, albo, coś za coś.

Natomiast po za czynnikiem finansowym i poprawienia nazwałbym to swojej bytności, to jednak wiem, że chciałbym pracować mniej. Jednak chciałbym nie musieć obniżać standardu życia, a może i przy dobrych wiatrach podnieść jego poziom. Uczciwie patrząc jestem osobą, która już niedługo będzie mogła powiedzieć - "40 lat minęło jak jeden dzień", co być może też determinuje mnie jako człowieka do tego, że chciałbym od życia czegoś więcej. Zastanawiam się tylko, czy ja wiem, czego tak na prawdę szukam i do czego dążę? Bo wracają jeszcze do kwestii finansowych, to czy zarabiając np. 10k, co miesiąc, a może co tydzień potrafił bym odpowiednio takimi środkami zadysponować, czy może zatraciłbym się we wszech ogarniającej konsumpcji? Przecież słyszałem o przykładach ludzi, którzy nie poradzili sobie z nadmiarem gotówki i ostatecznie często finalnie ich życie gorzej się potoczyło. 

Niestety nikt nie nauczył mnie, że podglądając innych, czy obserwując to, co robią  nie mogę, a nawet nie powinienem się w żadnym aspekcie ich życia równać się z nimi, to jeden z najgorszych błędów, który może popełnić człowiek. Moim największym zadaniem jako rodzica jest nauczenie/przekazanie moim dzieciom tej właśnie prawdy:

NIGDY NIE PORÓWNUJ SIĘ Z INNYMI.

Jednak by ich tego nauczyć sam muszę tak postępować, muszę tak żyć. Bo moje życie i życie każdego z nas jest wyjątkowe.
Bo mógłbym napisać, że nie urodziłem się królem - ale to nie znaczy, że nie mogę nim zostać...
Bo nie urodziłem się władcą - ale to nie znaczy, że nie mogę nim zostać...
Nie urodziłem się jednak również bezdomnym - ale to nie znaczy, że bezdomnym się nie stanę...
Bo nie urodziłem się niewolnikiem - ale to nie znaczy, że niewolnikiem nie będę...
Intuicja mi podpowiada, a może coś innego, że nie urodziłem się po to, by się urodzić i jak każdy z nas umrzeć. Nie wiem tylko, czy zadałem sobie pytanie, po co ja żyję? Nie wiem czy człowiek powinien zadawać sobie takie pytanie? Jaki jest sens mojego życia? Jakie są moje cele i czy chce coś zrobić ciekawego w życiu, czy raczej niech zostanie tak jak jest?

Patrząc z perspektywy czasu i skupiając się nad jednym aspektem, który determinował to, co robię. Muszę sięgnąć pamięcią 10 lat wstecz, gdy 2011 pierwszy raz zetknąłem się z rynkiem - giełdą. Drugi taki być może nie mniej ważny moment był rok 2016, kiedy zacząłem w większym stopniu angażować swój czas w zdobywanie wiedzy i patrzenie na kreski/wykresy na ekranie monitora. Mamy 2021 rok i nadal coś mnie pociąga bym jeszcze nie odpuszczał. Tylko pytam siebie, co zrobić by nie poświęcić kolejnych lat, a dokładnie kolejnych wolnych chwil mojego życia na to, co nie doprowadzi mnie donikąd? Myślę sobie, że jaki jest sens robić coś, gdzie nie widać żadnych rezultatów z tego co robię?

Szczególnie ostatnie 4 może 5 lat uświadamia mi, że źle pokierowałem swoim rozwojem. Dokładniej może ujmując źle oceniałem rezultaty tego co robię i bardzo trudno było mi wyciągać odpowiednie wnioski. 
Wiem jednak, że w tym okresie powiązało się to z jak uważam bardzo dobrymi warunkami pracy. Te właśnie warunki pracy zdeterminowały mnie, że mogłem coś jeszcze robić i czegoś jeszcze się uczyć. Nie zdawałem sobie jednak sprawy, że ...

"wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść".

I być może ważniejszym było włożenie większego wysiłku i postawienie większego nacisku na efekty/rezultaty pracy jaką się włożyło nad tym czego się nauczę i czy to przyniesie jakieś korzyści? Na pewno też odrzucałem wszelkie sygnały i informacje o zagrożeniach na jakie mogę się natknąć oraz na co powinienem zwracać szczególną uwagę gdy myśli się poważnie o inwestowaniu pieniędzy. Tak też doszedłem do takiego momentu w swoim życiu, że czułem się jak ptak w złotej klatce. Jestem zdrowy, mam co jeść, założyłem rodzinę, mam dzieci, jako tako czuje się bezpiecznie ... tylko kurde gdzieś pogubiłem się i nadal mam wrażenie jakbym czegoś szukał i chciał iść gdzie indziej. Niestety w moim mózgu trudno mi obecnie myśleć, że mógłbym jeszcze osiągnąć w czymś innym dobre rezultaty niż to czemu poświęciłem się ostatnio. Trafnym określeniem tego jak się teraz czuję może być porównanie mojego staniu z tym jak statek wpływa na mieliznę i się zatrzymuje, a kapitan rozkłada bezradnie ręce i nie wie, co zrobić dalej. 

W czerwcu 2021 roku postanowiłem pójść z prądem i ponieść się na fali wydarzeń które zostały spowodowane przez jeden telefon znajomego. Osoby mieszkającej trzy czy bodaj cztery klatki dalej na tym samym osiedlu. Postanowiłem zaufać temu co się wydarzy - zaproponowano mi zmianę pracy. Teraz po ponad 14 latach pracy w jednej firmie gdzie w pewnych momentach mojej kariery zawodowej czułem się jak w domu bardzo chciałem coś zmienić. Wiedziałem, że nie chcę do końca życia pracować w Poczcie Polskiej na stanowisku informatyka, ale jakoś tak wyszło, że przesiedziałem w niej naście lat. Mimo pewnych początkowych perturbacji, gdzie zwróciłem się do osoby ze związków zawodowych o pomoc, to jednak nie mogłem wymarzyć sobie lepszego sposobu zmiany pracy. Niestety nie dostałem złotego zegarka ani podziękowania za te naście lat. Tak czy inaczej wszystko zakończyło się tak jakbym sobie tego życzył. Zdawałem sobie również sprawę z tego, że wchodzę z deszczu pod rynnę, chociaż ja bardziej uważam z komfortowych warunków i pewnej wygody jaką w owym czasie miałem właśnie pod rynnę. Chcę po prostu przez to powiedzieć, że wśród osób mi znanych i bliskich nikt wcześniej nie miał tak dobrych warunków pracy. Faktem jest, że kokosów nie zarabiałem, ale też w żaden sposób nie odczułem negatywnych aspektów wynikających z tego co stało się w roku 2020 dla wielu branż i firm oraz nas wszystkich. 

Od dnia 1 sierpnia 2021 roku nadal pracuję w budżetówce jednak los chciał, a może lepiej brzmi wybrałem propozycję zmiany pracy na pracę w szpitalu jakieś 7 km od osiedla na którym mieszkam. Napisałem słowo los, bo mimo, że bardzo chciałem zmienić miejsce pracy, to sam nie zrobiłem w tym kierunku kompletnie nic, by tak się stało. A jednak się stało to, co urodziło się w mojej głowie jakoś w styczniu 2016, że chcę zmienić pracę. Nadal jestem informatykiem i przynajmniej na razie nadal nie wiem czy jestem na mieliźnie, czy już raczej obrałem nowy kurs?!? Na pewno moja praca zawodowa zmieniła się o 180 stopni. 

Jednak ostatnie 3 miesiące mimo, że płynnie zmieniłem pracę są dla mnie trudne. W tym momencie nie wiem czy mógłbym się podzielić, ale gdzieś pojawiły się sytuacje, które w mojej ocenie wymknęły mi się z pod kontroli. Akurat żyje w takim czasie, gdzie dobry pracownik jest na wagę złota. Sam jakoś w swoim życiu tego nie zauważyłem, że od (z tego co słyszałem) wielu już lat następuje obniżanie jakości pracy i kompetencji poszczególnych osób (nowych, młodych pracowników), a za to idą wymagania finansowe...

Czy się stoi czy się leży 5000 zł się należy - powiedział kandydat na pracownika bez żadnego doświadczenia...

Dochodzą do mnie sygnały, że braki kadrowe odczuwają i prawdopodobnie będą odczuwać wszystkie branże. Piszę o tym, bo gdy słyszę, że brakuje pracowników, że presja płacowa rośnie oraz dochodzę do wniosku, że jestem dinozaurem wśród obecnie pracujących (czyli osobnikiem na wymarciu), który mógłby w wielu branżach osiągnąć zadowalające rezultaty, to sam zacząłem się zastanawiać, a ile to ja powinienem zarabiać i czy aby na pewno nie warto może jeszcze się gdzieś rozglądać za może ciekawsza robotą? 

Z drugiej strony, gdybym napisał, że chciałbym pracować 4 - 6 h i że wystarczyło by mi to wspomniane wyżej 5k złoty (na wszelki wypadek napiszę netto 😋), to być może byłbym zadowolonym człowiekiem. Wiem, że pieniądze szczęścia nie dają, ale też dlaczego miałbym nie wymagać by płaca była na odpowiednim poziomie. Pewnym natomiast jest, że jeśli warunki pracy w których się znalazłem nie zmienią się, to dla swojego zdrowia psychicznego, a pewnie i fizycznego pracę będę musiał zmienić. 

Gdy piszę te słowa, to śmiać mi się chce, że ja nadal żyje nadzieją, że kokosy się pojawią i po cichu liczę, że pojawią się tam gdzie chce by się pojawiły. Tam gdzie ostatnio przez 10 lat nie chciały się pojawić. Zastanawiam się tylko na ile taka nadzieja różni się od tej, gdy pójdę puścić totka i też będę miał nadzieję na wygraną? Zastawie mnie też czy powinienem dać sobie jeszcze trochę przestrzeni i czasu na to, bym mógł dosłownie żyć (wyżyć) tą nadzieją, czy jednak powinienem odciąć się wreszcie od tego i próbować szukać gdzie indziej. Myślę, że nie wiele się pomylę pisząc, że człowiek zawsze znajdzie jakiś sposób by przekonywać się, że jutro już będzie lepiej. Takie oszustwo wydaje się wygodne, bo to przecież JUTRO już będzie lepiej. Tylko pytanie jakie sobie mogę postawić, a co z dzisiaj???

Właściwie nie wiem co pisać dalej. Chciałem się z Wami podzielić tym, ze zmieniłem prace i że przechodzę mocne życiowe turbulencje zawodowe. Dodatkowo raz chciałbym by było tak, następnego dnia robię co innego, a kolejnego dochodzę do wniosku, że pierwsze było złe, a drugie może mnie nigdzie nie zaprowadzić. Może moja mama by powiedziała "Miałeś święty spokój, to po co zmieniałeś?" - tylko gdybym nie zmienił skąd mógłbym wiedzieć, co się wydarzy? 

Boli mnie też fakt, że nie widzę a może nie chcę dopuścić, że mógłbym robić jeszcze coś innego niż próba rozwinięcia się jako inwestor.

Na pewno nie chciałbym wpaść w koło, w którym się obracam gdy oceniam to, co robię jako uczeń sztuki inwestycyjnej. Tylko, że tym razem będę się kręcił (jak pies goniący swego ogona) jako człowiek szukający odpowiedniej pracy dla siebie. Ostatnie tygodnie to czas różnych przemyśleń i próby podejmowania różnych decyzji - szkoda tylko, że ktoś nie może ich podjąć za mnie, że ktoś nie może powiedzieć, co było by najlepszą dla mnie obecnie drogą. 

Nadzieja u mnie na prawdę umiera ostatnia ...

Powyższy tekst napisałem dobrych kilka tygodni temu. Może od tego czasu jest już ciut lepiej, ale kto wie, co przyniesie mi jeszcze przyszłość.

Ponieważ nadchodzący tydzień na rynkach będzie krótszy, to postanowiłem tutaj wrzucić kilka wykresów o ile będę miał czas coś ciekawego zaobserwować.

Szukam siebie na rynku FX 15

Na ten moment widać, że dla GBPUSD i EURJPY cena porusza się w pewnym obszarze/zakresie ruchy. Faktycznie ubiegła środa, czwartek i piątek był dla tych par dość ruchliwe. Możliwe, że było to związane z trzecim piątkiem miesiąca i wygaśnięciu kolejnej serii kontraktów terminowych. 
Sam jestem ciekaw czy kolejne dni przyniosę jakieś większe ruchu? Wątpię by tak było, ale rynek jest nieprzewidywalny. 
Setupy popołudniowe. Szkoda pierwszego zlecenia brakło kilka minut by dobrze się załapać na ruch B.
Rano udało mi się złapać taki ruch, była to pozycja ustawiona dla TP - nie było mnie przy ekranie po założeniu zlecenia.
Trzy kolejne setupy jednak mi się nie udały. Doświadczenie, które nie raz już przeżywałem - pozostaje mi tylko wyciągnąć wnioski.
Jednak myliłem się, co do ospałości rynku. Wczoraj na ropie Brent cena otwarła się oknem bessy. Na ten moment wydaj się, że będziemy je testować. Swoją drogą mamy tutaj dwa niezniesione sygnały akcji ceny, co może sugerować ruch między nimi. 
We wtorek udało mi się ustawić zlecenie B dla GBPUSD. Wczoraj też myślałem nad tym inside barem jednak ostatecznie nie ustawiłem pozycji. 
Jak widać ten tydzień był też ruchliwy jeśli chodzi o ropę Brent. 

Pozostaje mi życzyć Wam wszystkiego co najlepsze w czasie nadchodzących świąt Bożego Narodzenia. 

Komentarze